Jak wytrwałem na ścieżce coachingu?

Szybkim krokiem schodzę w dół pagórka, w kierunku pomostu, gdzie zacumowany jest jacht, którym dopłynęliśmy do tego miejsca i którym wkrótce odpłyniemy w dalszą trasę. Uczucia i kalkulacje mieszają mi się w głowie. Chciałem pomagać ludziom w odkrywaniu ich talentów, potencjału, towarzyszyć w odkrywaniu potrzeb, wyznaczaniu celów i pokonywaniu przeszkód. Tego dnia, po kilku godzinach treningu w parach pod okiem Beaty, doświadczonej psycholog, trenerki i coacha, pojawiły się wątpliwości – nie wszystko poszło tak jak bym chciał, nie wszystkie informacje zwrotne od Beaty i innych uczestników treningu były takie, jakie chciałbym usłyszeć. Przecież to ogromna odpowiedzialność, ten coaching. Powinienem zadawać odpowiednie, precyzyjne pytania i sprawić, że coachee odpowiadając na nie, znajdzie właściwe rozwiązanie problemu, z którym właśnie się zmaga. Skoro nie wszystko robię dobrze, to może ta ścieżka jednak nie jest moja – pomyślałem.

Korzystałem już wcześniej z coachingowego podejścia w trakcie pracy w roli menedżera, podczas realizacji projektów, a nawet w życiu prywatnym. Często słyszę, że umiem słuchać, analizować, łączyć różne elementy w jedną całość, wyciągać trafne wnioski, że jestem pomocny, wspierający i potrafię dostrzec światło tam, gdzie inni tracą już nadzieję. Czy tak jest naprawdę? Gdzie to światło jest teraz?

Beata dogoniła mnie. Zanim cokolwiek powiedziała, sam wypowiedziałem pytanie w jej imieniu, wyczuwając intencję wybicia mnie z równi pochyłej tunelowego myślenia. A może nie wyczuwałem. Może to ja chciałem, żeby ktoś pokazał mi wyjście z tego korytarza. Pewnie bym w nim pozostał na dłużej, jednak sam fakt, że był ktoś obok sprawił, że przekierowałem światło na inną perspektywę, a potem na jeszcze inną.

Jeśli ktoś, kto był świadkiem pozytywnych transformacji wielu osób, odnajdywania przez nich ścieżek, pokonywania przeszkód i zdobywania celów, po tym wszystkim co zobaczył w moim wykonaniu nadal ma przekonanie, że mam potencjał do skutecznego wspierania ludzi w dobrej dla nich zmianie, stawianiu celów i skutecznej ich realizacji, to może jednak zaniechanie tego byłoby zawracaniem z mojej ścieżki? I odwrotnie, wytrwanie na niej, pokonanie samego siebie i ciągłe doskonalenie, zdobywanie doświadczenia będą właśnie tym, co potwierdzi w praktyce moje głębokie przekonanie, że nie warto ufać pozornej słabości własnej i innych ludzi. Lepiej zaufać ukrytej sile – swojej i innych.

Wytrwałem i dzisiaj nie tylko sam definiuję cele zgodne z moimi wartościami i poczuciem sensu, pokonuję przeszkody i je realizuję. Towarzyszę także innym wspaniałym osobom, obserwując jak odkrywają swój potencjał, powołania, sens. Z radością patrzę jak sami definiują swoje cele, budują motywację, pokonują przeszkody i osiągają takie rezultaty, których oczekują. Realizują swoje cele zawodowe i prywatne, poprawiają osobistą efektywność oraz efektywność swoich zespołów i organizacji.

Z metod coachingowych korzystam w trakcie pracy indywidualnej, ale także w trakcie sesji grupowych poświęconych rozwiązywaniu złożonych problemów (jestem certyfikowanym coachem metody Action Learning – WIAL).